Kochani! Z całego serca życzę Wam wspaniałych, cudownych, spokojnych i rodzinnych świąt. Dużo radości i spokoju, uśmiechu i relaksu oraz, aby te kilka wyjątkowych dni, w czasie których poczujecie się lepiej, dały Wam dużo energii na nadchodzący Nowy Rok! 

Pośród wszystkich świątecznych postów, które w ostatnim czasie nawiedzają internet mam wrażenie że stajemy się przed świętami bardzo powierzchowni. Wciągamy się w gonitwę przygotowań, zapominając o tym co w te święta tak naprawdę jest ważne. Bo to, jak będziemy ubrani oraz jaki prezent podarujemy najbliższym tak naprawdę nie będzie miało za pare lat żadnego znaczenia. No chyba, że tak jak ja kochacie dostawać zegarki, które towarzyszą Wam potem w każdej chwili życia i pozwalają zdążyć zawsze na czas ;) 

Pamiętajmy jednak o tym, że to co się liczy to wspomnienia. I to one pozostaną z nami na długo. Dla mnie okres przed świętami to czas podsumowania roku i planowania na przyszły. A także wspominania tego co wydarzyło się do tej pory. Dokładnie rok temu wracałam do domu na święta , po paru miesiącach mieszkania w Pradze. I to co mogę polecić każdemu przed świętami to krótki wypad na Jarmarki Bożonarodzeniowe do innego miasta. To idealna chwila na złapanie oddechu przed świętami i zapoczątkowanie pewnej tradycji. Bo jak raz spróbujecie, to za rok nie będziecie w stanie wysiedzieć w domu ;) 

Moje serce szczególnie podbiła Praga, ale polecam Wam także Budapeszt, Amsterdam czy chociażby naszą polską Warszawę. W 21 wieku, koszty podróży do tych miejsc są tak niewielkie, że szkoda siedzieć w domu i przegapić okazję! Zostawiam Was z moimi wspomnieniami z Pragi :) 


Zdjęcia po części moje, po części Weroniki Borys. Dzięki za wspólną "podróż"  <3 























Nie wiem czy wiecie, ale sweter to jeden z najstarszych elementów garderoby. Po raz pierwszy opracowany został przez irlandzkich rybaków  z wyspy Aran, którzy po dziś dzień utrzymują się z jego produkcji.  W ciągu wieków stał się podstawą każdej zimowej stylizacji  i trudno byłoby nam wyobrazić sobie przeżycie mroźnej zimy bez chociażby jednego egzemplarza w naszej szafie.  Jak więc płeć żeńska poradziła sobie bez niego przez tyle lat?

Jeszcze na początku XX wieku kobiety nie myślały nawet o luksusie jaki może dawać ciepły mięciutki sweter. Na szczęście modny w tym okresie stał się wizerunek chłopczycy, którego prekursorką był nie kto inny jak sama Coco Chanel. Jedną z jej zasad było stwierdzenie, że „Idealny strój powinien być połączeniem żeńskich i męskich elementów.” Chanel pożyczała ubrania od zaprzyjaźnionych mężczyzn i dopasowywała je do swojej sylwetki, dzięki czemu wprowadziła swetry dla kobiet, które pokochał cały świat.

Historia mojego sweterka, niestety nie jest tak ciekawa... A może jest? Znalazłam go pewnego dnia w "second handzie", więc nigdy nie wiadomo. Dziękuję za to Coco, że mogę nosić go do typowych "boyfriend jeans"!


Zdjęcia wykonała : Monika Chmielewska
Zajrzyjcie na jej stronkę, bo dziewczyna robi niesamowite rzeczy :) 








Najciekawsze miejsca znajduje się w życiu ... przypadkiem. To zasada stara jak świat. Z restauracjami jest podobnie. Lokalu OD KUCHNI nie było na mojej wielkiej liście "Miejsc do odwiedzenia" i dalej jestem zdziwiona, jak to się mogło stać.

Mała przytulna knajpka przy ulicy Chopina bardzo miło mnie zaskoczyła. Wpadłam tu na szybki lunch i od razu znalazłam coś dla siebie. Supreme z kurczaka kukurydzianego z risotto i marchewką. Pyszny kurczak rozpływający się w ustach ze zdrowymi dodatkami. Pycha! Postanowiłyśmy podzielić się daniami na pół, więc spróbowałam też makaronu parpadelle z kurczakiem, cukinią, oliwkami oraz sosem śmietanowym z białym winem. Wisienką na "torcie" okazały się wielkie płaty parmezanu. To co mnie urzekło, to możliwość obserowania jak powstaje "Twoje danie" na wielkim ekranie telewizora. Świetny pomysł ! :)

Restauracja oferuje Lunch Menu w cenie 19,90 zł, więc napewno jeszcze tu wpadnę!











No i mamy pierwszy dzień grudnia. To moja ulubiona pora roku. Pierwsze płatki śniegu zastępują chlapę i jesienne szarości, więc zaczynamy mieć więcej energii do życia. To ostatni czas na dokończenie starych spraw i zrobienie listy postanowień na nadchodzący "lepszy" rok. Stałym elementem dnia stają się przechadzki po mieście, aby móc podziwiać pięknie podświetlone witryny sklepów i kawiarni. Lubię w takie dni zaszyć się w zakamarkach ciepłej restauracji i podziwiać świat przez okno. Dzisiaj skusiłam się na lunch w restauracji Sexy Duck w Lublinie. Słyszałam wiele opinii na jej temat i postanowiłam spróbować. Bardzo lubię to miejsce, od kiedy było tu Ivo Italian i szczerze przyznam, że  wystrój lokalu od tego czasu zbytnio się nie zmienił. Bardzo ciepłe i fajne wnętrze, chodź jeżeli szukacie miejsca do pracy, to zdecydowanie jest tu trochę za głośno. Za to warto wpaść na lunch z przyjaciółmi. Codziennie przygotowywane jest specjalnie menu w cenie 17,80 zł. 

Ja trafiłam na cieplutką zupę cebulową podaną z pysznymi grzankami i ciągnącym się serem. Idealnie rozgrzewająca w mroźne dni. Drugie danie było dość proste. Rolada z kurczaka ze szpinakiem i ricottą, a do tego ziołowe ziemniaczki. Bardzo dobry domowy obiadek, chodź zdziwił mnie sposób podania, na wielkim prawie pustym talerzu. Do deseru zamówiłam sobie latte, serwowaną na drewnianej desce przyozdobionej dwoma rodzajami cukru i ziarnami kawy. To chyba najładniejsza kawa jaką piłam w Lublinie, a pomarańczowy deser "creama all'arancia" idealnie się z nią komponował. Całość bardzo dobra, jedyny minus za to że dania są podawane jednocześnie, więc zanim zaczęłam jeść drugie danie, to niestety było już zimne. 






Ps. Jeżeli planujecie wybrać się do restauracji samochodem, to wiedzcie że ulica Zielona jest strefą zamieszkania ze znakiem D-40 i zostawienie tam samochodu w niewyznaczonym miejscu, pomimo opłaconego parkingu, może Was kosztować podróż do Straży Miejskiej i niemały mandat. Na szczęście wokół restauracji jest dużo innych zakamarków do parkowania. :)